Są takie miejsca, w których od razu po pierwszej wizycie czujesz się jak w domu. Ślub plenerowy fotografowałem w Highland Conference Hotel w Naruszewie i to miejsce od razu zrobiło na mnie kolosalne wrażenie i przywołało wspomnienia. Na studiach w niemal każde wakacje pracowałem w podobnym miejscu w Wielkiej Brytanii. Dlatego od razu poczułem ten specyficzny klimat.
Monika i Andrzej poczuli go również wybierając Highland Conference Hotel na miejsce swojego ślubu plenerowego. Drewniana altanka nad stawem, otoczona szumem drzew i zielenią traw. Powietrze rozgrzane od jesiennego słońca (pogoda dopisała idealnie) i uczucia dwójki zakochanych.
Hotel w szczerym polu, szkockie bydło pasące się na polu tuż przed wjazdem do posiadłości. Silne, majestatyczne i piękne. Budynek porośnięty bluszczem. Po obudzeniu się rano po zakrapianej imprezie w pubie, można się pomylić. Szkocja w samym sercu Polski.
Miejsce piękne, ale najważniejszy był ślub plenerowy Moniki
i Andrzeja
O tym jak wyglądał ślub i wesele w Highland Conference Hotel w Naruszewie możecie przekonać się oglądając zdjęcia poniżej tekstu.
Pewnie tego jeszcze nie wiecie, ale uwielbiam psy. Mam nawet 10-letniego kundelka ze schroniska. Gdy więc Monika powiedziała, że na ich plenerowym ślubie jednymi z głównych gości będą ich dwa ukochane pieski, ubrane w specjalne sukienki od razu się ucieszyłem. Wyobrażałem sobie, że będą to zapewne ratlerki lub może Shih Tzu. Ale tej rasy na pewno się nie spodziewałem.
Dwa pitbulle w specjalnie uszytych dla nich sukienkach. To słodki widok. Wielu ludzi niesłusznie boi się tej rasy. Tak na prawdę do przyjacielskie stworzenia.
Ale miałem pisać o ślubie plenerowym, prawda?
Zaczęliśmy od krótkiej sesji z wykorzystaniem architektury Highland Conference Hotel. Zrobiliśmy zdjęcia grupowe nad basenem i portrety na tle ścian porośniętych bluszczem. No i obowiązkowo z pieskami nad stawem. To mega urokliwe miejsce trzeba było maksymalnie wykorzystać. Dlatego też niebo wzbił się dron. Zdjęcia z góry uzupełniły tę relację.
Po wzruszającej ceremonii i toaście w altanie nad stawem, wszyscy goście udali się do głównej sali na wesele. Tam już były szaleństwa do samego rana. Antresola nad stołami i zdobione siodła końskie przewieszone na barierkach pozwoliły mi uchwycić kilka momentów z góry. Uwielbiam miejsca dające takie możliwości.
Było wesoło, tanecznie, smacznie i rodzinnie. Czyli dokładnie tak jak powinno być na udanym weselu. Magdo i Andrzeju, dziękuję że mogłem być tego dnia z Wami.